Po przerwie...

Dawno mnie tutaj nie było. W pewnym stopniu to wina wyjazdów. W ciągu niecałych dwóch tygodni wyjeżdżalismy z domu trzykrotnie. Najpierw do Częstochowy, następnie na kilka dni do Sopotu, a po jednodniowej przerwie – do Poznania. Teraz wróciliśmy na dobre, raczej w najbliższych dwóch miesiącach się nigdzie nie wybieramy. Czeka nas trochę ważnych imprez na miejscu i codzienna praca.
No własnie... praca. Od dłuższego czasu już chciałam napisać jakiś mądry tekst i nic z tego... Zupełnie straciłam wenę. Miałam szczerą nadzieję, że wakacje pomogą ją odnaleźć. Szczególnie okres spędzony nad polskim morzem, za którym tęskniłam juz od wielu lat. Hmmm... Wróciłam i byłam już pewna, że wena zagubiła się na dłuższy czas. W każdym razie nie było jej ani w Częstochowie, ani w Sopocie. Ostatecznie odnalazła się w Poznaniu, ale ujawniła tylko na chwilkę (jeden wiersz) i znowu uciekła. Gonię za nią, ale nie mogę dopaść, a gdy weny brak... Kaszanka jednym słowem, choć akurat kaszankę bardzo lubię. Ostatnio w szczególności przyrządzoną na grillu.
Hydroleksykografię już zaliczyłam. Do rzeczy więc. Jak to jest, że niektórzy potrafią pisać, nie mając natchnienia? Tworzyć bez niczego, z niczego. Uprawiać sztukę, jakby była zwykłą, urzędową pracę. Staram się przekonać siebie, że to możliwe, że wykonalne, a wręcz konieczne, ale moja podświadomość się broni. No dobrze, świadomość także nie jest skora uwierzyć w te mądre sentencje. Cóż więc począć, kiedy pani Wena postanowiła zrobić sobie znacznie dłuższe wakacje, niż na to zasłużyła, a ja nie mogę słowa z siebie wykrzesać, by czuć, że coś napisałam dobrze??? Poza dwoma wierszami, ale jak powiedziala mi niedawno pewna bardzo mądra osóbka – wiersze rodzą się z bólu i miłości. Racja... A z nimi to ja akurat jestem ostatnio za pan brat.
W związku z powyższym postanowiłam podjąć pracę nad pewnym tekstem, który już od dawna siedzi w mojej głowie i jakoś ciągle nie miałam na niego czasu. Zostawiam na obecną chwilę "Countdown to Insanity". Niech się trochę świat Sagi Wielkich Rodów przewietrzy. Mam dwa pomysły, które wydają mi się świetne. Oba o podobnej konstrukcji, ale o różnej zupełnie fabule i bohaterach, których nijak nie da się z Sagą połączyć. Chyba mi także potrzeba oddechu świeżości. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Na razie muszę sobie przypomnieć wszystko, co dotychczas obmyśliłam, przejrzeć notatki, od nowa wkręcić się w te światy i zaprzyjaźnić z ich bohaterami. Myślę, że pracy mam minimum na rok, o ile nie więcej. Być może w tym czasie wrócę jeszcze do "Countdown...", a może dopiero później. Nie wiem, w każdym razie skoro wena mnie opuściła, to może ciężką pracą ją jakoś przywołam. Trzymajcie za mnie kciuki. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Urodziny bloga

Na dobry początek

Do posłuchania