Encyklopedia fantastyki

Piszę i piszę. Mąż czyta, czasami Rodzice. Kilkoro znajomych, którzy nazywają się moimi fanami. Nie, nie narzekam. Cieszę się bardzo, kiedy wiem, że utwór, który stworzyłam nie wyląduje jedynie na dnie szuflady. Doceniam cierpliwość Michała, który sprawdza, poprawia, doradza, a czasami jest zasypywany tekstami, jeśli mam akurat jakiś okres wielkiej weny twórczej. Dziękuję tym, którzy co jakiś czas dopytują o kolejne tomy Sagi oraz tym, którzy mają ochotę zapoznać się z moimi opowiadaniami. Bardzo, bardzo serdecznie :)
Tak to już jest z nami, autorami, że lubimy być doceniani. Z resztą jest tak chyba z każdym człowiekiem. Coś mądrego ostatnio o cnocie skromności czytałam, ale nie pamiętam i nie przytoczę. Poza tym chyba się nie bardzo zgadzało z tym, co właśnie o tejże piszę. Lubimy być doceniani, mile łechcze to nasze serduszka i powoduje uniesienie kącików ust, a czasem nawet jakieś przyklaśnięcie, czy podskok radości. Różne już objawy tego szczęścia mi się przydarzyły.

Jaki był ostatnio? Nie pamiętam, ponieważ byłam zbyt przejęta doniosłością "osiągnięcia". Dla mnie znalezienie się w Encyklopedii fantastyki to właściwie jak osiągnięcie Mount Everestu. Szczytu samego, rzecz jasna. Teraz już mogę lecieć na Księżyc, o rany, a może i na Marsa :)

Wszystkim tym, którzy mieli swój udział w tym wpisie, dziękuję z głębi serca - za cierpliwość, za życzliwość, za danie mi szansy i docenienie mojej pracy. Teraz ruszam z kopyta i mam nadzieję, że wkrótce osiągnięć kolejnych znajdzie się tak wiele, by na tejże Encyklopedii mógł powstać mój biogram :)

Polecam zajrzeć na stronę   encyklopediafantastyki.pl/index.php?title=SFinks_03_(45)_2012   oraz poszperać co nieco po encyklopedii. To prawdziwa skarbnica wiedzy, nie tylko dla fanów sf i fantasy.

Gratuluję wspaniale wykonanego (i nadal wykonywanego) zadania wszystkim, którzy tworzą wpisy do Encyklopedii, szczególnie Wojtkowi Sedeńko, bez którego z pewnością projekt ten nie ujrzałby światła dziennego.

W ogóle ostatnimi czasy przytrafiają mi się same przyjemne rzeczy, jeśli chodzi o pracę z tekstem. Tydzień nawet nie minął, odkąd chodziła z bananem na twarzy, ponieważ jeden z pisarzy sam się do mnie zwrócił, czy nie byłabym chętna zrecenzować jego powieści. Wiem, wiem, że to nie jest nic nadzwyczajnego i dla wielu blogerów to chleb powszedni. Jednakże ten "pierwszy raz" jest doniosły i radosny. Nie spodziewałam się i bardzo się cieszę. Czekam z niecierpliwością na listonosza, który zapuka do drzwi i przekaże mi tę książkę. To dopiero będzie przygoda (gatunek raczej przeze mnie nie czytany, więc powiew świeżości w każdym calu)!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Urodziny bloga

Na dobry początek

Do posłuchania